sobota, 1 sierpnia 2015

-6-

Harry's POV:
Słońce świeciło przyjemnie, a wiatr muskał lekko moją skórę. Uśmiechnąłem się. Taka pogoda mogłaby być zawsze. Otworzyłem oczy i spojrzałem przed siebie. Na zielonym pagórku stała jakaś postać. Przyjrzałem się jej uważniej. Dziewczyna. Tak, na pewno jakaś dziewczyna. Ma długie włosy. Nawet nie zauważyłem, gdy moje nogi same zaczęły mnie ciągnąć w jej stronę. Ostrożnie szedłem, krok za krokiem, po miękkiej zielonej trawie. Spostrzegłem że jestem boso. Byłem jakieś 15 metrów od dziewczyny, gdy ta spojrzała na mnie przez ramię. O dziwo, nie zauważyłem jej twarzy, lecz tylko oczy, które były wypełnione lękiem.
- Nie bój się mnie. Nic Ci nie zrobię - Powiedziałem. Lecz postać już zaczęła odchodzić. Co chwila zerkała na mnie, jakby w obawie, że wyjmę jakąś broń i ją zabiję. Przyspieszyłem tępo i zacząłem się wspinać na pagórek. Nagle wszystko zaczęło się zciemniać. Słońce zakryły chmury, wiatr mocniej zawiał. Im bliżej byłem przerażonej dziewczyny, tym bardziej się wszystko zmieniało. Zostało mi do niej około 8 metrów gdy zacząłem lekko biec. I wtedy ziemia się wyrównała. Słońce całkowicie zaszło, wiatr wiał coraz mocniej. Powierzchnia nagle się zatrzęsła i zrobiło się parę szczelin. Powietrze jakby zgęstniało. Teraz biegłem nie po przyjemniej zielonej trawie, a po ciemnej, popękanej, suchej ziemi. Krzyknąłem coś do dziewczyny. Przyspieszyłem. Ze szczelin zaczęła wylatywać para. I w tym momencie ziemia się  czerwieniła, a tuż pod dziewczyną się zapadła. Patrzyłem jak z wrzaskiem wpada prosto do lawy.
*****
Otworzyłem oczy.
Co to było?!
Wytarłem pot z czoła i usiadłem na łóżku. Zauważyłem że jest jeszcze ciemno. Zegar wskazywał trzecią szesnaście. Chwila chwila... Coś się poruszyło! Tak! Spojrzałem w lewo, w stronę okna i zamarłem. W cieniu dużych zasłon stała jakaś postać.
Chciałem coś powiedzieć, lecz miałem gulę w gardle. No co jest?
Postać powoli do mnie podchodziła i złapała mnie za gardło. Otworzyła usta, lecz nic nie powiedziała. Usłyszałem tylko jakiś głos w mojej głowie.
"Pomożesz mi, albo twój ojciec zginie"
Wpatrywałem się w czarną twarz postaci. Świeciły tylko jej oczy.
Próbowałem powtórzyć sobie w głowie słowa. Ale jak? Co to znaczy pomóc?
"Podam ci zasady, których się trzymasz. Rzeczy, których musisz się dowiedzieć"
"Ale co? Od kogo?"
"Jesy"
Przełknąłem głośno ślinę. Muszę to zrobić, tu chodzi o mojego ojca.

Liam's POV:
Otworzyłem oczy, po czym od razu dałem twarz w poduszkę. Jest strasznie jasno. Ciekawe która godzina. Odwróciłem się na plecy i zamarłem.
- Cholera jasna! Jesy! - Krzyknąłem i spojrzałem na zegar. 6.51. Odetchnąłem z ulgą. Mam jeszcze trochę czasu, pewnie jeszcze dziewczyna śpi. Zgramoliłem się z łóżka i poszedłem do szafy. Wybrałem zwykłą, białą koszulkę, lekko przetarte jeansy i wziąłem jeszcze czerwoną koszulę w kratkę żeby przewiązać na biodrach. Jeszcze tylko jakieś fajne bokserki i lecę pod prysznic.
***
Po 40 minutach zamykałem już drzwi od domu. Niall również się obudził i poszedł ze mną. Po 10 minutach byliśmy już u dziewczyn. W ogródku znalazłem Leigh-Anne.
- Nie śpisz? - Spytałem ze zdziwieniem. Dziewczyna podniosła wzrok znad książki i spojrzała na nas.
- Nie. Obudziłam się jakoś wcześnie. Wchodźcie!
Brunetka zaprowadziła nas do pokoju Jesy, gdzie chwilę siedziałem czekając aż się obudzi.
***
Dziewczyna poruszyła się. Popatrzyłem na nią i zauważyłem, że ma zmarszczone brwi i jakby lęk na twarzy.
- Jesy...?
Nagle krzyknęła i otworzyła oczy. Oddychała bardzo szybko i była lekko spocona.
- To był sen... To tylko sen... To był  t y l k o  sen... Prawda Liam? Nic mi się nie stało? - Szeptała cały czas, a ja dopiero po chwili zrozumiałem co mówi.
- Jesy, uspokój się. Nic Ci nie jest.... Mniej więcej.
- Nigdzie nie wpadłam? Nie... To był tylko sen... - szepnęła i się uspokoiła.
- Jesy... Teraz Cię uzdrowię, dobrze? Może... Trochę łaskotać.
- Ok, jestem gotowa.
Skierowałem uwagę na obojczyk dziewczyny. Chyba odłamki pocisku tam zostały...
- Trunte duro de la maison et unto freste... - Wymamrotałem i patrzyłem jak jakieś małe cząstki delikatnie wylatują z kości brunetki. Jesy poruszyła się, zmarszczyła brwi i zacisnęła mocno usta.
- Staraj się nie ruszać, ok?
Skinęła lekko głową, wzięła głęboki wdech i zaczęła się w coś wpatrywać. Na mojej dłoni utworzyła się z odłamków mała kulka. Szybko odłożyłem ją na stoliczek i wróciłem do zaklęć.
- Waise Heil - podniosłem rękę nad obojczyk i patrzyłem, jak lekko faluje po czym się zrasta. Jesy zaczęła lekko chichotać.
- Dobra, obojczyk z głowy. Spróbuj nim poruszyć - bez problemu to zrobiła - okey, teraz... Żebra? Może lepiej się połóż.
***
Uzdrawianie żeber i innych złamanych kończyn nie mogło się równać z tym co miałem właśnie zrobić. Patrzyłem na łydkę, która była przebita. Co ja mam zrobić?!
- Jesy... Muszę zregenerować siły... Może pójdziemy coś zjeść?
- Chętnie! Nic nie jadłam od wczorajszego popołudnia. Matko, ale jestem głodna.
Pomogłem brunetce wstać i jak najostrożniej poszedłem z nią do kuchni. Na lodówce była przyczepiona karteczka.
"poszliśmy na zakupy. Długo nas nie będzie.
Perrie ;*"
Zrobiłem nam płatki po czym poszliśmy do salonu i znowu zacząłem głowić się jak by tu ją uzdrowić... Będzie to trudne i skomplikowane zaklęcie. Po paru razach układania odpowiednich słów, udało mi się znaleźć te najbardziej potrzebne. Kucnąłem przed dziewczyną i wstawiłem rękę nad jej łydkę.
- Waise Heil un ono thre lailon, un dene tu folnu. Waise heil treno stre guilao zwerni. - Powtarzałem to parę razy i patrzyłem jak skóra i mięśnie się naprawiają. Po 15 minutach usiadłem ciężko na podłodze.
- I jak?
Jesy delikatnie i ostrożnie poruszyła nogą, po czym stanęła na równe nogi z szerokim uśmiechem
------------------------
Cześć! :) 
A więc, wróciłam z kolonii, gdzie były przezroczyste prysznice i każdy mógł siebie widzieć. 
Cieszcie się, że się popełniłam tam samobójstwa! 
Zostało nam 30 minut do godziny zerowej. Musimy się pospieszyć ;) 
Komentujcie ten rozdział. Kocham Was ;*
K ♥

Hejka hej kochani! 

O to rozdział :) 
za chwilę będzie kolejny, tak jak obiecałyśmy. Spinamy dupy i piszemy ;D 
do następnego xx

4 komentarze

  1. Super rozdział xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo przepraszamy, rozdział będzie później, ponieważ Nadia zasnęła podczas pisania rozdziału, a teraz nie ma do niej dostępu, bardzo bardzo bardzo przepraszamy

    OdpowiedzUsuń
  3. 57 year-old Executive Secretary Giles Bicksteth, hailing from McBride enjoys watching movies like My Gun is Quick and Gardening. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Crossfire Roadster. odwiedz witryne

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to jest dla nas wielka motywacja i tym jednym komentarzem sprawiasz, że obie się od razu uśmiechamy :*