sobota, 15 sierpnia 2015

-8-

Coś tu nie gra, a ja muszę to rozwiązać. 
Perrie's POV
- Hej, Harry - uśmiechnęłam się do brunetka - możesz na chwilkę pójść ze mną i pomóc mi z zakupami? Zostawiłam parę siatek na polu?
Nieźle rozegrane. Punkt dla Perrie.
- Em.. Jasne...
Oboje wyszliśmy na zewnątrz, poczekałam aż Louis wejdzie jako ostatni do domu i pomyślałam nad tym o co chodzi. Najwidoczniej Chłopak zauważył że nie ma tu żadnych zakupów i lekko spanikował.
- Harry... - Westchnęłam - o co chodzi?
- Ale co 'o co chodzi'?
- Słyszałam parę twoich myśli, w Galerii i w domu jak weszłam... Po co się pytałeś Jesy?
- Z ciekawości - odparł bez zawahania. Może jego ciało wyrażało pewność siebie, lecz myśli miał niespokojne. Można to było z łatwością wyczuć.
- Jasne. A ja jestem władcą Olimpu. Harry... Jeśli coś się dzieje... Wiesz że zawsze ci Pomożemy...
Nie zdążyłam skończyć, bo chłopak wybuchnął:
- Nic mi się nie dzieje, okey?! Wszystko w jak największym pirzadku! Zrozum to! - Wykrzyczał mi to w twarz, odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem wszedł do domu, przy czym trzasnął drzwiami.

Jesy's POV:

No, to trzeba załatwić tych wszystkich twoich kochanych przyjaciół, Jesy. Zwłaszcza Harrego, który nieudolnie próbował się czegoś o mnie dowiedzieć. Tylko gdzie on jest?!
Błagam, nie rób mu krzywdy!
Odezwała się, pielęgniarka od siedmiu boleści.
On mógł cię zabić, idiotko! Znaczy mnie. Beze mnie, jesteś niczym.
Albo ty jesteś niczym beze mnie. - ta dobra strona mnie jest okropna
- Zamknij się! - krzyknęłam, no to zaczynamy.
Czułam, jak się uwalniałam. Przejrzałam na oczy, moje piękne czarne oczy. Podeszłam do lustra, żeby siebie zobaczyć.
Popatrzyłam na siebie i się uśmiechnęłam, lecz zauważyłam, że moje oczy zaczęły blaknąć. Walnęłam pięścią lustro i zaczęłam działać.
Strzeliłam piorunem koło Zayna. Chyba tak ma na imię, prawda? Nie wsłuchuję się w te ich słodkie pogaduszki.
Wskoczył na mnie jakiś chłopak, lecz go od razu zrzuciłam go, gdy do salonu weszła Perrie.
- Cześć moja stara przyjaciółko. - powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie.
Uwielbiałam się z nią bić.
Błagam, nic jej nie rób! 
- Jesy! Jesy, nie rób tego! - powiedziała blondynka, ugh, przecież Jesy nie ma nic do gadania.
Nie! Perrie! Uciekaj! 
Zaczęłam gonić z Pezz, która właśnie uciekała. Przy kuchni złapałam ją za gardło. Gdy ta sierota próbowała się uwolnić, zobaczyłam koło niej Liama.
Jego nawet nie dotykaj! 
Okey, z tym mogę się zgodzić. Gdyby nie on, nawet bym się nie ruszyła.
- Jesy, uspokój się. - powiedział spokojnie.
Perrie próbowała się uwolnić, lecz zbyt mocno ją trzymałam.
- Czemu? - warknęłam
- Ona nic ci nie zrobiła. - stwierdził
- Ale wie najwięcej o tym, co che zrobić Harry. Wiem swoje, ale chcę się jeszcze dowiedzieć. - powiedziałam, gdy on próbował do mnie spokojnie podejść.
Pewnie chce mnie wygasić. Nie może.
- Jeśli to zrobisz, ona umrze. - powiedziałam zgodnie z prawdą i odwróciłam się do Pezzie, która była już na skraju wytrzymałości - Umiesz przecież czytać w myślach, więc wyćwierkaj mi tu wszystko, albo cię zabiję! - krzyknęłam na nią
- Nic nie wiem, przy-przysięgam. - powiedziała, a ja ją wypuściłam, a ona zaczęła kaszleć.
Poszłam spokojnym krokiem do salonu, gdzie siedział na kanapie Hazza. Jakoś nikt nie zwracał tutaj uwagi na moją przemianę, więc obeszłam lokowatego od tyłu i walnęłam go pięścią w głowę.
- Co ty mi... - urwał, gdy zobaczył moje oczy
- Ja wszystko wiem. - uśmiechnęłam się do niego sztucznie
- Co... co wiesz? - spytał, jakby zdezorientowany, jakby nie wiedział, o co mi chodzi.
- Wiem to, że musisz się pytać niektórych rzeczy Jesy, ponieważ pewny demon z Olimpu ci tak kazał. Lecz nie przemyślałeś tego, że Jesy może przez ciebie umrzeć! Wiesz co?! Twój ojciec i tak nie żyje, więc po co się starasz?! Jak mogłeś to zrobić?! Jak?!
Potem przestałam widzieć i opadłam na ziemię.
- Harry, jak mogłeś to zrobić. - powiedziała, już dobra strona mnie, lecz dalej z nią walczyłam.
Nie dam się tak szybko.

Perrie's POV
Byłam w szoku. Wiedziałam, że to nie była Jesy, ale no cóż...
Nie w każdej chwili twoja ukochana przyjaciółka próbuje Cię udusić...
Zamknij się! Przecież to nie była ona! 
Skarciłam sama siebie. Szybko pobiegłam do salonu i ogarnęłam sytuację. Jesy leżała na ziemi, Harry nad nią kucał, ale po chwili zauważyłam jego minę. Taką jakby właśnie dostał w twarz. Był przeraźliwie smutny i wstrząśnięty. Chciałam coś powiedzieć, ale z mojego gardła wydobył się tylko skrzek. Pomasowałam szyję i uklęknęłam na przeciw bruneta. Spojrzałam smutno na niego i nie mogąc dalej wypowiedzieć żadnego słowa dotknęłam jego ramienia i lekko powędrowałam ku niemu myślami. Opuścił blokadę.
Harry...
Nie słyszałam dokładnie, ale tego nie mówiła Jesy.
Wiesz o tym. To była druga strona. Ta mroczniejsza. - Starałam się mu udowodnić że moja przyjaciółka nie miała tego na myśli.
Perrie, ale to mój ojciec! Nigdy go nie widziałem i juz nie będę mieć szansy! - krzyknął w myślach, po czym wyszedł z domu. Westchnęłam i skierowałam uwagę na Jesy. Brunetka miała lekko otwarte oczy i zauważyłam, że błyszczą. Jakby się lepiej przyjrzeć (pff.. Przy moim wzroku) z jasnych starały się przejść w czarne. Wiedziałam co to znaczy; Jesy walczy sama ze sobą, aby się nie zmieniła. Dotknęłam jej obojczyka i pomogłam jej. Myślami obie zaczełyśmy odpychać jej złą stronę. W końcu się udało. Otworzyłyśmy.
- Perrie, ja nie chciałam - brunetka wybuchnęła płaczem, a ja od razu ją przytuliłam
---------------------
Cześć! :) 
Przepraszamy, że nie dodawałyśmy rozdziałów, ale no... my też mamy wakacje.
Albo w ten, albo następny tydzień będziemy dodawać rozdziały, patrzcie w poniedziałek, może będzie rozdział :) 
Jak dla mnie, to najlepszy rozdział, jaki napisałyśmy. Sami oceńcie. :) 
Kocham Was. Pa ;* 

Hejka kochani! :)
Jak tam Wam mijają wakacje? 
I jak Wam się podoba rozdział? 
Postaramy się dodać codziennie przez tydzień po rozdziale... Ho ho, to się akcja rozkręci :) 

No, to do następnego. Pa :* 


niedziela, 2 sierpnia 2015

-7-

Jesy's POV:
Nie wiedziałam jak podziękować Liamowi. Jest naprawdę kochany i myślę, że się polubiliśmy.
To się jeszcze okaże. Przecież wiesz, jakie mogę zrobić wrażenie.
- Ugh, zamknij się - powiedziałam i zacisnęłam pięści
Często rozmawiałam ze swoją złą stroną, albo raczej ona rozmawiała ze mną.
- Co? - spytał Liam
- Nic. - przegryzłam wargę ze zdenerwowania
- Jesy, przecież wiesz, że to widzę, ja to nawet czuję. Coś jest nie tak.
- Moja zła strona ze mną rozmawia, okey? - powiedziałam i usiadłam na kanapie.
- Ta, w którą się przemieniasz? - podniósł jedną brew
- Tak. - chłopak mnie przytulił, a ja w jego tors wyszeptałam ciche "dziękuję"
Nagle drzwi się otworzyły. Odwróciłam się i zobaczyłam Harrego. Od razu, nie wiem skąd, ale gardziłam nim. Przecież on mi nic nie zrobił.
- Harry... ś-śniłeś m-mi się - jąkałam się i zatrzymywałam przy każdym słowie.
Przypomniałam sobie sen. Jak wpadałam do lawy i jak wtedy bardzo się bałam, że coś mi się stało w realnym świecie.

Harry's POV
Otworzyłem drzwi od domu dziewczyn. Powtórzyłem sobie słowa zjawy.
Mam dowiedzieć się o jej złej stronie
O jej ojcu
O jej matce
Gdy tylko wszedłem Jesy dziwnie się na mnie patrzyła. Potem wyszeptała te słowa:
- Harry... ś-śniłeś m-mi się - dziewczyna ciągle się jąkała.
Ale co? To nie był być ten sam sen. Chwila, to była Jesy?
- Uciekałam przed tobą, sama nie wiem po co, dlaczego... Potem ziemia zaczęła się rozwalać a ja wpadłam... do... - jąkała się przez te ostatnie słowa.
Dziewczyna wierciła się na kanapie, na której siedziała.
- Błagam, powiedz, że nie do lawy! Po wyjdzie, że mamy jakieś cholerne telepatyczne sny! - uniosłem się, a dziewczyna z przerażeniem kiwnęła głową na znak potwierdzenia.
Liam przyglądał się tej sytuacji z zza blatu kuchennego, do którego poszedł, żeby dać nam chociaż trochę porozmawiać.
Teraz wszystko rozumiem. Ona w śnie się mnie bała. Czy to z powodu tego, co chcę teraz zrobić? To by wyjaśniało, to miało mnie ostrzegać. Lecz się nie posłuchałem, ale czemu się teraz załamuję?! Przecież tu chodzi o mojego ojca!
Liam przyglądał się mojej rozterce z samym sobą bardzo uważnie, postarałem się go zignorować
- Jesy, powiedz mi coś o mojej złej stronie. - powiedziałem
Dziewczyna popatrzyła się na mnie dziwnie, lecz postanowiła odpowiedzieć na pytanie.
- Mało o niej wiem. - zaczęła opowiadać, jak o innej osobie. - Wiem, że siedzi wewnątrz mnie i do mnie mówi. Zazwyczaj się do niej nie odzywam, ale czasem muszę. Tylko gdy się przemieniam używam moich mocy. - stwierdziła
- A coś o ojcu? Matce? - spytałem
Liam patrzył się na mnie uważnie, czegoś we mnie szukając.
- Jedyne co wiem o ojcu, to to, że jest Zeusem. Ale przecież, Zeus, to Zeus. Wiesz kim jest. No i podobno jest cholernym romantykiem. Wiem to z Wikipedii. Mama była pół boginią, tyle wiem. - powiedziała i się uśmiechnęła
Chciałem powiedzieć dziękuję, lecz do domu wszyscy weszli.
Perrie.
Cholera.
Przecież ona mnie słyszy.

Perrie's POV:
Zabrałam wszystkie dziewczyny (oczywiście oprócz Jesy) i czekając na chłopaków przejrzałam się w jakimś wielkim oknie budynku. Ubrałam na szybko spódniczkę, lecz niezbyt mądrze. Wiatr co chwila mi ją podwijał do góry oraz rozwiewał moje rozpuszczone włosy. No cóż. Jakoś przeżyję.
- Hej laski! - Usłyszałam niedaleko od nas głos Louisa. Oczywiście, wcześniej usłyszałam ich myśli, lecz nie zwróciłam na nie uwagi. Spojrzałam na chłopaków.
- Liam poszedł do Jesy. A Niall? - Spytałam.
- Poszedł z Liam'em - Powiedział Harry. - Chodźmy na te zakupy.
Wszyscy ruszyliśmy w stronę galerii. Leigh chciała kupić jakieś bluzki, Jade potrzebowała podkładu, a ja... Muszę kupić jedzenie. Wszystkiego (znając nas) będzie w cholerę dużo, więc żeby ktoś to niósł, powiedziałam chłopakom żeby z nami poszli. Pff ja tego dźwigać nie będę.
- Dobra. Ja lecę do Croppa, później pewnie obejdę parę sklepów i poczekam... Może za godzinę spotkajmy się przy tamtej ławce? - Leigh wskazała miejsce niedaleko nas.
- dobry pomysł. - Powiedział Zayn.
- Ja też lecę po podkład i pewnie też zajrzę na jakieś ciuchy. To do zobaczenia! - Zawołała Jade i już jej nie było.
- No cóż... Chodźmy po jedzenie - westchnęłam. Teraz we czwórkę ruszyliśmy na sam dół do Leaclerk'a. Gdy stałam za Harrym na schodach ruchomych usłyszałam jakąś myśl.
"Cholera... Jak ja mam o to spytać Jesy? Muszę coś szybko wymyślić..." i nagle urwał. Albo przestał o tym myśleć, albo zbudował blokadę wokół swoich myśli. Delikatnie naparłam na jego mózg i wszystkie myśli i niestety natrafiłam na mur. O co mu chodzi?
- Muszę gdzieś iść. - powiedział zdenerwowany i od nas odszedł.
Podniosłam jedną brew.
Ok, o co tu chodzi? 

Wróciliśmy do domu. Chłopcy na każdej ręce mieli po dwie reklamówki. To trochę nakupowaliśmy.
Kiedy przekroczyłam próg domu od razu poczułam złą atmosferę. Harry i Jesy siedzieli na kanapie i o czymś rozmawiali, a Liam patrzył na to wszystko w kuchni popijając kawę, albo herbatę.
Ale sądząc po tym, że wcześnie wstał, przypuszczam, iż to kawa.
Co on ode mnie chce? - usłyszałam Jesy
Perrie.
Cholera.
Przecież ona mnie słyszy.
Uniosłam jedną brew. To był Harry. Ok, o co mu chodzi?
Coś tu nie gra. - Liam
Ja też to czuję i słyszę. - powiedziałam tylko do bruneta
O co mu chodzi? Znaczy Harremu? - spytał brunet
Musi się coś spytać Jesy... A słyszałeś ich rozmowę? 
Tak, pytał się o rodziców i jej złą stronę. 
Coś tu nie gra, a ja muszę to rozwiązać.
------------------------------------------------
Hej! 
Bardzo przepraszamy, ale Nadia to jeden cholerny śpioch i sobie zasnęła podczas pisania rozdziału. :) 
No nic. Najprawdopodobniej w następnym tygodniu codziennie będą rozdziały. JEJ!
Mam nadzieję, że się podoba i zostawicie komentarz. Pa ;* 

Hejooo 
Soł.... Rozdział spóźniony za co cholernie mocno przepraszamy :( 
 Rozdział spóźniony przeze mnie. Tak przyznaję się. Przeze mnie. Przepraszam. Sorrki. To się więcej nie powtórzy xD

sobota, 1 sierpnia 2015

-6-

Harry's POV:
Słońce świeciło przyjemnie, a wiatr muskał lekko moją skórę. Uśmiechnąłem się. Taka pogoda mogłaby być zawsze. Otworzyłem oczy i spojrzałem przed siebie. Na zielonym pagórku stała jakaś postać. Przyjrzałem się jej uważniej. Dziewczyna. Tak, na pewno jakaś dziewczyna. Ma długie włosy. Nawet nie zauważyłem, gdy moje nogi same zaczęły mnie ciągnąć w jej stronę. Ostrożnie szedłem, krok za krokiem, po miękkiej zielonej trawie. Spostrzegłem że jestem boso. Byłem jakieś 15 metrów od dziewczyny, gdy ta spojrzała na mnie przez ramię. O dziwo, nie zauważyłem jej twarzy, lecz tylko oczy, które były wypełnione lękiem.
- Nie bój się mnie. Nic Ci nie zrobię - Powiedziałem. Lecz postać już zaczęła odchodzić. Co chwila zerkała na mnie, jakby w obawie, że wyjmę jakąś broń i ją zabiję. Przyspieszyłem tępo i zacząłem się wspinać na pagórek. Nagle wszystko zaczęło się zciemniać. Słońce zakryły chmury, wiatr mocniej zawiał. Im bliżej byłem przerażonej dziewczyny, tym bardziej się wszystko zmieniało. Zostało mi do niej około 8 metrów gdy zacząłem lekko biec. I wtedy ziemia się wyrównała. Słońce całkowicie zaszło, wiatr wiał coraz mocniej. Powierzchnia nagle się zatrzęsła i zrobiło się parę szczelin. Powietrze jakby zgęstniało. Teraz biegłem nie po przyjemniej zielonej trawie, a po ciemnej, popękanej, suchej ziemi. Krzyknąłem coś do dziewczyny. Przyspieszyłem. Ze szczelin zaczęła wylatywać para. I w tym momencie ziemia się  czerwieniła, a tuż pod dziewczyną się zapadła. Patrzyłem jak z wrzaskiem wpada prosto do lawy.
*****
Otworzyłem oczy.
Co to było?!
Wytarłem pot z czoła i usiadłem na łóżku. Zauważyłem że jest jeszcze ciemno. Zegar wskazywał trzecią szesnaście. Chwila chwila... Coś się poruszyło! Tak! Spojrzałem w lewo, w stronę okna i zamarłem. W cieniu dużych zasłon stała jakaś postać.
Chciałem coś powiedzieć, lecz miałem gulę w gardle. No co jest?
Postać powoli do mnie podchodziła i złapała mnie za gardło. Otworzyła usta, lecz nic nie powiedziała. Usłyszałem tylko jakiś głos w mojej głowie.
"Pomożesz mi, albo twój ojciec zginie"
Wpatrywałem się w czarną twarz postaci. Świeciły tylko jej oczy.
Próbowałem powtórzyć sobie w głowie słowa. Ale jak? Co to znaczy pomóc?
"Podam ci zasady, których się trzymasz. Rzeczy, których musisz się dowiedzieć"
"Ale co? Od kogo?"
"Jesy"
Przełknąłem głośno ślinę. Muszę to zrobić, tu chodzi o mojego ojca.

Liam's POV:
Otworzyłem oczy, po czym od razu dałem twarz w poduszkę. Jest strasznie jasno. Ciekawe która godzina. Odwróciłem się na plecy i zamarłem.
- Cholera jasna! Jesy! - Krzyknąłem i spojrzałem na zegar. 6.51. Odetchnąłem z ulgą. Mam jeszcze trochę czasu, pewnie jeszcze dziewczyna śpi. Zgramoliłem się z łóżka i poszedłem do szafy. Wybrałem zwykłą, białą koszulkę, lekko przetarte jeansy i wziąłem jeszcze czerwoną koszulę w kratkę żeby przewiązać na biodrach. Jeszcze tylko jakieś fajne bokserki i lecę pod prysznic.
***
Po 40 minutach zamykałem już drzwi od domu. Niall również się obudził i poszedł ze mną. Po 10 minutach byliśmy już u dziewczyn. W ogródku znalazłem Leigh-Anne.
- Nie śpisz? - Spytałem ze zdziwieniem. Dziewczyna podniosła wzrok znad książki i spojrzała na nas.
- Nie. Obudziłam się jakoś wcześnie. Wchodźcie!
Brunetka zaprowadziła nas do pokoju Jesy, gdzie chwilę siedziałem czekając aż się obudzi.
***
Dziewczyna poruszyła się. Popatrzyłem na nią i zauważyłem, że ma zmarszczone brwi i jakby lęk na twarzy.
- Jesy...?
Nagle krzyknęła i otworzyła oczy. Oddychała bardzo szybko i była lekko spocona.
- To był sen... To tylko sen... To był  t y l k o  sen... Prawda Liam? Nic mi się nie stało? - Szeptała cały czas, a ja dopiero po chwili zrozumiałem co mówi.
- Jesy, uspokój się. Nic Ci nie jest.... Mniej więcej.
- Nigdzie nie wpadłam? Nie... To był tylko sen... - szepnęła i się uspokoiła.
- Jesy... Teraz Cię uzdrowię, dobrze? Może... Trochę łaskotać.
- Ok, jestem gotowa.
Skierowałem uwagę na obojczyk dziewczyny. Chyba odłamki pocisku tam zostały...
- Trunte duro de la maison et unto freste... - Wymamrotałem i patrzyłem jak jakieś małe cząstki delikatnie wylatują z kości brunetki. Jesy poruszyła się, zmarszczyła brwi i zacisnęła mocno usta.
- Staraj się nie ruszać, ok?
Skinęła lekko głową, wzięła głęboki wdech i zaczęła się w coś wpatrywać. Na mojej dłoni utworzyła się z odłamków mała kulka. Szybko odłożyłem ją na stoliczek i wróciłem do zaklęć.
- Waise Heil - podniosłem rękę nad obojczyk i patrzyłem, jak lekko faluje po czym się zrasta. Jesy zaczęła lekko chichotać.
- Dobra, obojczyk z głowy. Spróbuj nim poruszyć - bez problemu to zrobiła - okey, teraz... Żebra? Może lepiej się połóż.
***
Uzdrawianie żeber i innych złamanych kończyn nie mogło się równać z tym co miałem właśnie zrobić. Patrzyłem na łydkę, która była przebita. Co ja mam zrobić?!
- Jesy... Muszę zregenerować siły... Może pójdziemy coś zjeść?
- Chętnie! Nic nie jadłam od wczorajszego popołudnia. Matko, ale jestem głodna.
Pomogłem brunetce wstać i jak najostrożniej poszedłem z nią do kuchni. Na lodówce była przyczepiona karteczka.
"poszliśmy na zakupy. Długo nas nie będzie.
Perrie ;*"
Zrobiłem nam płatki po czym poszliśmy do salonu i znowu zacząłem głowić się jak by tu ją uzdrowić... Będzie to trudne i skomplikowane zaklęcie. Po paru razach układania odpowiednich słów, udało mi się znaleźć te najbardziej potrzebne. Kucnąłem przed dziewczyną i wstawiłem rękę nad jej łydkę.
- Waise Heil un ono thre lailon, un dene tu folnu. Waise heil treno stre guilao zwerni. - Powtarzałem to parę razy i patrzyłem jak skóra i mięśnie się naprawiają. Po 15 minutach usiadłem ciężko na podłodze.
- I jak?
Jesy delikatnie i ostrożnie poruszyła nogą, po czym stanęła na równe nogi z szerokim uśmiechem
------------------------
Cześć! :) 
A więc, wróciłam z kolonii, gdzie były przezroczyste prysznice i każdy mógł siebie widzieć. 
Cieszcie się, że się popełniłam tam samobójstwa! 
Zostało nam 30 minut do godziny zerowej. Musimy się pospieszyć ;) 
Komentujcie ten rozdział. Kocham Was ;*
K ♥

Hejka hej kochani! 

O to rozdział :) 
za chwilę będzie kolejny, tak jak obiecałyśmy. Spinamy dupy i piszemy ;D 
do następnego xx

czwartek, 30 lipca 2015

Informacja!


(nie wiem czemu, ale pasuje mi tutaj to zdjęcie)
Cześć!
Ponieważ ja i Nadia byłyśmy zajęte w ten weekend, przez co nie było rozdziału, i do tego wybiło nam 2000 wejść, postanowiłyśmy w sobotę dodać dwa rozdziały :) 
Mam nadzieję, że jeszcze część z Was została.

Właśnie! Nie wiemy co myślicie o dodawaniu w jednym tygodniu wakacji rozdziałów codziennie (chyba nie napisałam tego po polsku, ale mam nadzieję, że rozumiecie). Komentujcie co o tym sądzicie. :) 

K :* 

PS Nadia jest na Węgrzech. Miłego pobytu Jednorożcu! (Zabiję Cię, a ty o tym dobrze wiesz) :) 

sobota, 18 lipca 2015

-5-

Usłyszałam strzał...
Louis's POV

Gadaliśmy sobie spokojnie z Liamem w pokoju Jesy o jej chorobie, czy coś.
- Jak myślisz, kto może to robić? - spytał mnie Liam
- Nie wiem... - szepnąłem, lecz usłyszałem krzyk brunetki i dźwięk łamania kości
Podbiegliśmy z Liamem do Jesy i próbowaliśmy ją obudzić, lecz się nie udało.
Dziewczyna złamała sobie trzy kości. Rękę, nogę i rzebro.
Krzyk.
- Um... Louis, coś jest nie tak - wyszeptał Liam
Zobaczyłem na łydkę Jesy. Jej spodnie przesączały krwią.
- Trzeba jej to rozciąć, podwinąć. Cokolwiek... Trzeba zobaczyć, co jej jest. - powiedziałem i podwinąłem legginsy Jess
Z jedne i drugiej strony nogi była dziura.
- Liam, uzrdow ją. - rozkazałem patrząc przerażony na brunetkę
- Nie ma do niej dostępu. -  powiedział
Dziewczyna była cała zalana łzami.
- Ona chce mnie zabić! - krzyczała Jesy
- Jesy! Obudź się! - krzyczałem i ją lekko trząsłem
- Nie! Nie strzelaj, błagam! - krzyczała - Nie!
Potem się nie odzywała, a ze złamanego obojczyka zaczęła płynąć krew.

Leigh-Anne's POV:
Gdy dziewczyny wyszły chłopaki podbiegli do leżącego Malika. No błagam przecież to tylko mąka!
- Moje włosy! - Jęknął chłopak, przejeżdżając ręką po białej głowie. Nie mogłam znieść jego żałosnego widoku więc powiedziałam:
- Chodź, pokażę Ci łazienkę.
Z ochotą ruszył za mną. Dotarliśmy do drzwi na końcu korytarza.
- Tutaj masz ręczniki czyste. Pod umywalką. Tutaj są jakieś odżywki szampony i tak dalej - wskazałam na szafkę na ścianie przy prysznicu i kierowałam się do wyjścia - znajdę jakąś za dużą na siebie bluzkę, albo pożyczę od Jade, bo jest mniej więcej twojego wzrostu. Mniejsza oto. Przyniosę ci Jakieś czyste ubranie.
- Dzięki.
Znalazłam jakimś cudem u siebie w szafie białą bluzkę rozmiaru XL wiec dałam ją Malikowi. Wróciłam do salonu gdzie byli Niall i Harry. Opadłam na kanapę obok Nialla. Musze przyznać, że się polubiliśmy wszyscy.
- Jade ma niezłego kopa jak się wkurzy. - Zachichotał Harry.
- To była miła Jade! - Zaśmiałam się - nie widzieliście tej "złej" naprawdę "wkurzonej" Jade.
I akurat jak na zawołanie do salonu weszły Pezz i Jade.
- Gdzie Mój Maliczek? - Spytała z uśmiechem Jade i usiadła pomiędzy mną a Niallem. Wszyscy się Zaśmialiśmy.
- Myje się.
- A mogłam mu jeszcze dawalić to by sobie zapamiętał. Byłam zbyt miła!
- A nie mówiłam? - Ja, Niall i Harry zaczęliśmy się śmiać.
- No co? To prawda. Prawda Pezz że to prawda? - Tym nas zaczęła jeszcze bardziej rozbawiać. Nagle jednak usłyszałam dźwięk... Nie. Ktoś... Śpiewa? Gdy przestałam rozmyślać Zauważyłam że Pezz słysząc moje myśli również zaczęła się przysłuchiwać.
- Słyszycie? - Spytałam na 100 procent że to śpiew.
Nagle Harry i Niall wybuchnęli śmiechem. Wstali ze swoich miejsc, przywołali nas gestem i powędrowali w stronę łazienki. Gdy przystanęłam przed drzwiami stanęłam jak wryta.
- oh baby, Baby, baby oooh, like baby, baby, baby oooh
Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Zayn śpiewa sobie pod prysznicem... przynajmniej nie marnuje swojego "talentu".

Jade's POV:

Odeszłam od drzwi razem z Leigh, gdy usłyszałam Louisa i dziewczyny.
- Że co?! - krzyknęła Pezz - Złamała sobie cztery kości, przebiła łydkę i ktoś ja postrzelił?! To nie dorzeczne!
Podeszłam bliżej.
- Nie wierzysz? Za chwilę sama zobaczysz. Liam ją tu niesie. - odparł
- Nie! Liam, to boli! - krzyknęła
- Jesy! - pobiegłam w stronę schodów, lecz Niall mnie zatrzymał
Zrobił to kolejny raz. Nie...
JADE! BŁAGAM, NIE DENERWUJ SIĘ! - usłyszałam Perrie
- Niall! - krzyknęłam, a po chwili z tyłu domu coś wybuchło.
- To jest bardzo zła rozzłoszczona Jade -odparła Leigh - jeśli chcesz żyć, wiej!
Blondyn zaczął uciekać, lecz ja, dzięki moim mocom, pojawiłam się tuż przed nim i się do niego sztucznie uśmiechnęłam. Złapałam go za gardło.
- Jeśli jeszcze raz mnie zatrzymasz, to wiedz, że uduszę cię własnymi rękami. Uwierz mi, jestem do tego zdolna. - odparłam i kopnęłam go w brzuch.
Opadł na ziemię.
- Liam! To naprawdę boli! - krzyknęła zrozpaczona Jesy
Od razu pobiegłam do jej pokoju.
- Nie możesz jej uzdrowić? - spytałam patrząć na przyjaciółkę
- Nie, nie ma do niej dostępu. Dopiero jutro. - powiedział ze smutkiem
Popatrzyłam na jej obojczyk - złamany i postrzelony. Noga i ręce - złamane. Żeber nie było widać, ale wierzyłam chłopakom na słowo. Na łydce miała dwie rany.
Cholera jasna, ale jak to się stało?!

Liam's POV
- Jesy, ale trzeba cię tam przenieść. - powiedziałem nieudolnie biorąc dziewczynę na ręce
- Po pierwsze po co, a po drugie, i tak mnie nie uniesiesz. - stwierdziła Jesy
- Jesmindo! - krzyknęła Jade. Jesminda? - Nie marudź!
Chyba to podziałało. Wziąłem brunetkę za rękę i mimo jej płaczu, zaniosłem ją do salonu.
Wszyscy od razu pobiegli do Jesy i pytali, co się stało. Przecież Louis im wszystko powiedział. Co nie?
Nagle w koncie zobaczyłem Nialla, który, gdy próbował gdzieś iść, łapał się za brzuch.
Podszedłem do niego.
- Ej, stary. Co jest? - spytałem i klapnąłem go w ramię
- Ta córka Aresa to jakaś diablica. - powiedział z nienawiścią w głosie
- SŁYSZAŁAM HORAN! - krzyknęła Jade - ZABIJĘ CIĘ KIEDYŚ!
- Stary, już nie żyjesz - zaśmiałem się i podszedłem do Jesy
- JAK W ŚNIE TO WSZYSTKO ZROBIŁAŚ?! - krzyknęła Perrie
- To Louis ci nie powiedział? - spytałem
- Powiedział tylko, że coś złamała. - uspokoiła się blondynka, pewnie Harry wysłał im szczęście
- Odsuńcie się ode mnie. Nic mi przecież nie jest! - przekrzyczała wszystkich Jesy
- Właśnie. Trzeba ci wyciągnąć pocisk z obojczyka. - przypomniałem sobie.
- ONA MA POCISK W OBOJCZYKU? - krzyknęła blondynka - I NIBY NIC CI JESMINDA NIE JEST?
Czemu one wszystkie mówią do niej Jesminda?
- Dobra, gdzie jest jakaś apteczka i penseta? - stwierdziłem
Leigh-Anne zaprowadziła mnie do kuchni, gdzie w jednej szafce była apteczka.
Podszedłem do "Jesmindy" i próbowałem wyciągnąć jej pocisk z obojczyka, lecz zapomniałem, że ma go złamanego. Przez to cały czas płakała.
- Jutro do was przyjdę i od razu coś ze złamaniami zrobię, ok? - spytałem, a ona jedynie kiwnęła głową.


Hej hej hej!! :D
Po pierwsze... ale mam gówniany tablet ugh :#
Szlag mnie już prawie trafił, ale jakoś udało mi się wszystko ogarnąć i piszę tą notkę ;)
Jak mówiłam dla was wszystko :*
Karolcia jest dalej na obozie,  ja u babci (znowu ▪.□)  ale dodałam ten rozdział...
co sądzicie o tym pomyśle żeby były rozdziały przez jeden tydzień codziennie? ;) piszcie w komentarzach
rozpisalam się
no cóż , do następnego ;D
Nadia xx