sobota, 4 lipca 2015

-2-

"Przecież my tu nikogo nie znamy"

Jade's POV
Obudziłam się nagle, sama nie wiem dlaczego. Jesy jeszcze spała. Uśmiechnęłam się na widok brunetki, która przytula się do poduszki. Jak najciszej wstałam i poszłam do mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i w ręczniku podeszłam do szafy. Co by tu ubrać? Wybrałam leginsy, białą luźną bluzkę, a we włosy dałam czerwoną bandandkę. Sprawdziłam która jest godzina.
- Siódma czterdzieści osiem... Ale wcześnie! - wyszeptałam. Pierwszy raz od długiego czasu wstałam o takiej porannej godzinie. Machnęłam jednak ręką i zeszłam do kuchni, żeby zrobić coś na śniadanie. Przygotowałam tosty. Zjadłam je bez pośpiechu. Gdy już miałam wrócić do siebie ktoś zadzwonił do drzwi.
- Co?
Zmarszczyłam brwi. Przecież nie znamy tu nikogo... Powoli podeszłam do drzwi, a przez wizjer zauważyłam 3 chłopaków. Otworzyłam drzwi i okazało się że jest ich 5-ciu. Masakra.
-Em... Cześć.. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Hejka! Jesteście tu nowe, prawda? - spytał z uśmiechem jakiś brunet z lokami.
- Tak - mimo, że ich nie znam, to sprawiają wrażenie miłych.

Leigh-Anne's POV

Usłyszałam dzwonek. Co? Przecież my tu nikogo nie znamy. Wstałam i lekko się przeciągnęłam. Zeszłam po schodach lecz w połowie się zatrzymałam. Kurde! Tam było pięciu chłopaków! Wróciłam do pokoju, umyłam się i ubrałam w bluzkę z krótkim rękawkiem i legginsy. Potem byłam gotowa zejść na dół.
- Kto ma prawo budzić nas tak wcześnie?! - usłyszałam krzyk Jesy, gdy przechodziłam koło jej pokoju. Ona zawsze wstaje o dziesiątej, to było dla niej, na pewno, straszne przeżycie.
Zeszłam po schodach i zobaczyłam, że Jade siedzi z chłopakami w salonie i popijają herbatkę. Poszłam do nich, a co? Raz kozie śmierć! Nie, lepiej brzmi YOLO.
- Hej! - powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć. - powiedzieli synchronicznie chłopcy.
Poczułam dziwne impulsy z ich strony. Zatrzymałam się. Chwila, chwila... czy oni...
- Tak, jesteśmy tacy jak wy. - powiedział loczek.
Nie, nie, nie, nie!
- Nie, tylko nie to. - zrobiłam wielkie oczy
Z przerażenia rzuciłam czar na chłopaków. Teraz nie widzą nic. Wydawali z siebie dziwne dźwięki, no ale cóż. Są zaskoczeni.
- Leigh! - krzyknęła Jade
Potem zobaczyłam koło mnie Jesy. Tylko tego brakowało...
- Jade, ona... - przełknęłam ślinę, a chłopcy już przejrzeli na oczy.
Jesy była na skraju wytrzymania. Czułam to. Do nas dołączyła Perrie, która zrobiła wielkie oczy. Wszystkie wiedziałyśmy, jak to może się skończyć, jeśli brunetka stąd nie pójdzie.
Krótko ścięty chłopak dotknął ręki Jesy. Pewnie jest synem boga medycyny i chce sprawdzić tętno dziewczyny, bo na pewno podskoczyło. Ale, nie, niech on tego nie robi.
- Liam! Zostaw ją! - krzyknęła Jade
Było już za późno...

Niall's POV
Ta Jade jest naprawdę bardzo fajna. Od razu się polubiliśmy. Nagle jednak zeszła na dół jakaś brunetka z kręconymi włosami.
- Tak, jesteśmy tacy jak wy. - Powiedział Harry.
- Nie, tylko nie to! - Oczy dziewczyny zrobiły się ogromne, a ja przez chwile nic nie widziałem. Co ona zrobiła?! Oślepiła nas?! Na szczęście po kilkunastu sekundach zaczęło do mnie wszystko powracać. Na początku widziałem niewyraźne kształty, lecz po chwili widziałem wszystko i wyraźnie. Teraz pojawiła się kolejna brunetka i jakaś blondynka... A! To ta z wczoraj, pamiętam ją! Jednak nie to przykuło moja uwagę. Oczy brunetki z prostymi włosami zaczęły robić się coraz ciemniejsze, a ona sama stała jak wryta. Chyba nie oddycha! Liam wyciągnął rękę i sprawdził jej puls. Jednak wraz z jego ruchami Jade, naprawdę przerażona, wrzasnęła
- Liam! Zostaw ją!
Oczy brunetki są już całe czarne, a źrenice od tęczówki oddziela jedynie srebrna obwódka.
co jest grane?
no i pięknie! usłyszałem głos. Ze zdziwieniem spojrzałem, najpierw na chłopaków (którzy są równie zdziwieni jak ja) a następnie na dziewczyny. Kto to powiedział?
Jednak brunetka się ruszyła. Jest wściekła. O matko. Co się dzieje?!
- Jesy! - krzyknęła Jade i podbiegła do dziewczyny. Była zrozpaczona.
- Nie! Jade, nie! - blond włosa od razu ruszyła za koleżanką i próbowała ją odciągnąć.
Jesy zaczęła cisnąć piorunami... Czyli ona...
Jest córką Zeusa.
Brunetka biegała w te i we wte. Po chwili zakryła oczy. Leigh rzuciła na nią czar.
Jesy złapała czarnowłosą za szyję i przybiła do ściany.
- Nic mi nie zrobisz. - powiedziała szorstkim głosem i rzuciła dziewczynę na podłogę.
Razem z Harrym podbiegliśmy do Jesy, by się uspokoiła, ale ona tylko walnęła nas piorunami.
Jezus, jaka moc.
Dobrze, że uderzenie nie było silne. Po chwili z loczkiem wstaliśmy.
- Jesy! Błagam odłącz się! - powiedziała Jade
Czekaj. Jak to odłączyć? Przecież ona...
Ona sobą nie kontroluje. - usłyszałem głos.
Blond włosa popatrzyła na mnie. To ona umie czytać w myślach.
Po chwili Jesy opadła na ziemię. Pobiegliśmy do niej. Ona wstała i zaczęła płakać. Nic z tego nie rozumiem.
Później ci wytłumaczę - powiedziała blondynka.
---------------------------------------------
Witajcie!
Znowu jestem tylko ja, bo Nadia jest u babci.
Kochana Nadiu, jeśli to czytasz.. JUŻ NIE ŻYJESZ. 
A właśnie, czy ty w ogóle żyjesz, bo mi nie odpisujesz :/
Tak, czy inaczej, akcja się rozkręca i niedługo poznacie moce wszystkich bohaterów.
Mam nadzieję, że trochę się weźmiecie w garść i zaczniecie komentować rozdziały, bo nie ma prawie żadnych komentarzy. 
Miłych wakacji ;) 


2 komentarze

  1. Super :)
    Opowiadanie bardzo fajnie się zapowiada.
    Szybko przeczytałam wszystkie rozdziały :)
    Czekam na rozwinięcie akcji i na następny rozdział :) Życzę wenny :)
    Kinga ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne!
    Zapowiada się super ciekawe ff! <3
    Uwielbiam właśnie tą tematykę czyli bogowie :D
    Czekam na nexta! ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to jest dla nas wielka motywacja i tym jednym komentarzem sprawiasz, że obie się od razu uśmiechamy :*