- Jesy... Jesy! Co się dzieje?! Obudź się! Jesy!
Louis's POV:
Potrząsnąłem dziewczyną. O co chodzi? Ma jakiś sen?
- Jesy!
Dziewczyna dalej nie reagowała. Znowu krzyknęła i po policzkach spłynęło jeszcze więcej łez. Chyba jest jedyny sposób, żeby ją obudzić... Pobiegłem do łazienki, napełniłem kubeczek na umywalce zimną wodą i wróciłem do wijącej się na łóżku brunetki.
- Wybacz - powiedziałem i chlusnąłem Jesy prosto w twarz. Ku mojej uldze podziałało. Dziewczyna gwałtownie nabrała powietrza i usiadła prosto. Wielkimi oczami rozejrzała się po pokoju, aż jej wzrok zatrzymał się na mnie.
- Oblałeś mnie lodowatą wodą?! - o Boże, jeśli się przemieni czy coś to będzie po mnie.
- Tak! Przepraszam, ale krzyczałaś, płakałaś i miotałaś się po łóżku i nie było cię jak obudzić... Właśnie... Co ci się śniło? Musiało to być coś okropnego.
Nagle jej oczy znowu się zaszkliły.
- Bo było... - szepnęła. Obróciła się do mnie przodem, a ja zamarłem. Jej obojczyk, tam gdzie było wcześniej ugryzienie wampira, był... Złamany.
- Jak?! - Rzucała się po łóżku, ale nie aż tak żeby złamać kość!
- W śnie, ktoś... Raczej coś. Jakaś moc mną rzucała. I.. i ja to czułam. Przecież w snach nic nie czujesz, a ja złamałam obojczyk! - spłynęło parę łez po jej policzkach, a jej głos się lekko podniósł. Strasznie się denerwowała i bała. Usiadłem koło niej i ją przytuliłem, uważając na obojczyk.
- Opowiedz mi o tym śnie. - wyszeptałem, a dziewczyna powiedziała cały swój sen na jawie, którego nie mogła kontrolować, a w nim czuła.
Jade's POV
Rozmawialiśmy z chłopakami na temat tego, jaki bóg jest naszym ojcem, matką. Liam to syn Asklepiosa. Zayn Hypnosa, Harry Tyche, Niall Heliosa. Dziewczyny powiedziały już wszystko, teraz pora na mnie.
- No to ty, Jade? - spytał Harry
- Jestem córką Aresa. - powiedziałam
- A co takiego robisz?
- Oj, nie chcesz wiedzieć. - ostrzegła go Leigh
- Dobra, jak chce, to niech ma. - stwierdziłam spokojnie i nagle usłyszeliśmy wybuch przed domem.
- Na Zeusa! Co to było? - spytał przerażony Liam
Wybuchłam śmiechem. To byłam ja.
Nie śmiej się tak. Pewnie zniszczyłaś ogródek - powiedziała Pezz
Nie... Gdzieś wybuchło za domem, nie przed.
Zaczęłyśmy się lekko śmiać, co zauważył Harry.
- To ty.. - spojrzał na mnie spod byka
- To ja. - zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej, lecz usłyszeliśmy krzyk
Matko Boska! Jesy!
Ruszyłam w stronę schodów, lecz Niall mnie zatrzymał.
- Louis będzie wiedział co robić, zaufaj mu. - powiedział, a ja się do niego uśmiechnęłam
Spała, to był sen. Zawsze krzyczy. Spokojnie.
- Liam! Chodź tu, szybko! - usłyszałam Louisa
Chłopak szybko pobiegł no górę, a ja zrobiłam się coraz bardziej niespokojna
Liam's POV:
Z bijącym sercem pobiegłem za Louis'em. Jednak wcześniej wzniosłem ochronę, aby Perrie nie słyszała moich myśli. Nauczyłem się myśleć nie myśląc. Było to ciężkie, ale w końcu mi się udało.
- Co jest? - wszedłem do pokoju Jesy i zamknąłem za sobą drzwi.
- Nie wiem. Opowiadała mi o śnie i nagle zemdlała.
- Hm.. no, ok. Przesuń się. - machnąłem na niego ręką i zrobił mi miejsce na łóżku. Zamknąłem oczy, a mój umysł automatycznie wysunął "macki" w stronę mózgu brunetki. Miała poważną gorączkę. Niedobrze... marszczyłem brwi. Dało się tu wyczuć coś... coś dziwnego, nie wiem co.
- Louis... Ty też... czujesz to COŚ?
- Właśnie miałem się ciebie o to samo pytać...
- Szlag... - błąkałem się umysłem wokoło Jesy i nagle naszła mnie pewna okropna myśl...
- Co jeśli to ktoś jej to robi?
- Ale... co? - Spytał zdezorientowany Lou.
- Omdlenia, gorączki, zasłabnięcia...
- Tylko kto? - Lou zadał kluczowe pytanie.
- No właśnie... Dobra, zdołam osłabić jej gorączkę, albo całą zlikwidować. Czekaj chwile... Knute ijiet dnurwfle lenfea*... - przez 10 sekund nic się nie działo, ale gdy dotknąłem jej czoła, było lekko spocone lecz normalne. Nie takie rozgrzane jak wcześniej. Nagle powieki Jesy zatrzepotały.
- Co jest? - Spytała pół przytomna
Uf, obudziła się...
Jesy's POV
Ruszyłam się, lecz poczułam mój złamany obojczyk. Cholera.
- Co jest? - spytałam, gdy ujrzałam nad sobą dwóch chłopaków
- Zemdlałaś, gdy opowiadałaś mi o śnie. - powiedział Louis
Dobra, coś mi świta.
- Aha, masz też straszną gorączkę. - wtrącił Liam
No, strasznie mi zimno i jestem spocona jak świnia.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, ale od razu odezwał się mój obojczyk.
- Cholera. - syknęłam
Liam i Louis na mnie dziwnie popatrzyli, ale Lou przecież wszystko wie.
- To ten obojczyk, tak? - spytał się, a ja kiwnęłam głową na znak potwierdzenia
- Co z nim? - powiedział i usiadł na skraju łóżka
- Złamała sobie go.. - nie dałam dokończyć Louisowi
- We śnie... - wyszeptałam
Liam patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Ktoś... czy tam coś, rzucało mną we śnie... - powiedziałam i zaczęło mi się robić słabo
- Ej, ej. Nie mdlej teraz. - Liam mnie złapał za ramiona
- Ok... - już zasypiałam
Czyli nie mogę mówić o tym śnie, super.
Nie dałam rady. Zemdlałam, znowu.
Harry's POV:
Siedzieliśmy prawie wszyscy w salonie i odkąd Louis zawołał Liama, humor dziewczyn strasznie się pogorszył. Starałem przesłać im trochę radości i otuchy, jednak po chwili znowu pogrążały się w swoich smutnych myślach.
- Hej, dziewczyny, będzie wszystko dobrze. - Powiedziałem z przekonaniem i uśmiechem - Liam jest najlepszym uzdrowicielem jakiego znam.
Perrie westchnęła ciężko
- Nie wiem Harry. Jesy od jednego ugryzienia wampira może umrzeć. Niby Louis może kogoś ożywić ale... Mi się to wydaje wszystko dziwne. Takie wbrew natury. Jesy powinna nie żyć, a żyje mimo że balansuje na cienkiej linie między życiem a śmiercią. Nie oznacza to że się nie cieszę że jest żywa czy coś - od razu zaczęła się tłumaczyć. Ale ona dużo mówi. I jeszcze takim dziwnym językiem, jakby oficjalnym - nie wiem jak to powiedzieć.
- Rozumiem Cię. -Powiedziałem uspokajająco.
- Co wy na to żeby coś zjeść, hm? - zapytał Zayn, a Niall od razu się poderwał do góry.
- O, tak. To idealny pomysł. Co może lepiej poprawić humor od jedzenia? -Spytał z szerokim uśmiechem, a my już po chwili byliśmy wszyscy w kuchni. Niestety jakoś się stało że Zayn niechcący wysypał trochę mąki na Jade... No pięknie. Dziewczyna z otwartymi ustami i podniesionymi na wysokość ramion dłońmi, obróciła się do Mulata.
- Zayn... Masz przerąbane. - zachichotała Leigh - lepiej wiej.
Jade jednak nie dała mu zrobić pięciu kroków. Chwyciła całe opakowanie mąki, rzuciła się na biednego Malika, powaliła bez problemu na ziemię i wysypała całą zawartość opakowania na głowę chłopaka. Następnie usłyszeliśmy jakiś wybuch na podwórku. Jej oczy ciskały piorunami i stały się bardzo ciemne.
- No, dobra, wystarczy - zachichotała Perrie i odciągnęła dziewczynę od Zayna - chodź, musisz ochłonąć.
Wzięła Jade pod rękę i wyprowadziła na taras.
Jade's POV:
Wyszłyśmy obie na taras i bez pośpiechu udałyśmy się na huśtawkę. Starając ogarnąć moje nerwy usiadłam i głęboko oddychałam. Nie moja wina że jestem taka nerwowa i że jestem córką Aresa. W końcu córka ojca nie wybiera, nie?
- Pamiętasz zajęcia z medytacji czy czegoś tam? - Spytała Pezz. Oczywiście że pamiętam. Nie mam sklerozy.
- Hej, hej! Nie denerwuj się! -Zawołała ze śmiechem. No tak. Słyszała to.
- To skoro pamiętasz, powtórz je. Też je zrobię, ale ja pójdę tam, na koc, dobrze?
Westchnęłam ciężko i po chwili skinęłam głową. Na chwilę przymknęłam oczy, słuchając kroków oddalającej się lekko mojej przyjaciółki i szumu drzew. Uniosłam powieki i spojrzałam prosto przed siebie. Oczyściłam rozum ze wszystkich myśli jakie mnie prześladowały. "jesteś jak kamera. - Mówił Will - ten od medytacji lub ogarniania wściekłości, nie ogarniam - patrzysz się ciągle w jeden punkt, Słuchasz otoczenia ale na nic nie reagujesz. Gdy poczujesz się niewygodnie lub gdy coś cię zaswędzi, zignoruj to"
Wpatrywałam się w kwiatek, a dokładniej, tą dużą stokrotkę. Tak, tak na to mówię. Chyba to było... Nie pamiętam, trudno. Wzięłam głęboki wdech i rozluźniłam mięśnie. Zeszłam z huśtawki, usiadłam na ziemi opierając się o belkę podtrzymującą konstrukcję. Oblizałam suche wargi i znów wpatrzyłam się w kwiat. Margaretka? Nie ważne. Po okołu sześciu minutach zaczęło robić mi się niewygodnie ale to zignorowałam, wiedząc że ciężko byłoby mi się znowu tak rozluźnić. Brałam głębokie wdechy i wolne wydechy. Gdy mniej więcej po 15 minutach stwierdziłam że jestem spokojna, powoli rozprostowałam kości i spojrzałam na Perrie, która siedziała dalej na kocu. Bezgłośnie do niej podeszłam. Wpatrywała się w drzewo.
- I co? Lepiej? - Lekko podskoczyłam na głos przyjaciółki. Nie sądziłam że się odezwie.
- Lepiej. Się uspokoiłam. - Usiadłam na kocu i westchnęłam. Było bardzo przyjemnie.
- Idziemy do domu, czy chcesz tu jeszcze posiedzieć?
- Wracamy - stwierdziłam z lekkim uśmiechem.
Jesy's POV.
Otula mnie chłód, ale taki przyjemny, jednak jest tak ciepło.
Nic nie rozumiem.
Teraz się zorientowałam, że lecę. Przede mną były czarne i białe chmury.
No to co, może się zabawimy, boli w czarnej, w białej jesteś bezpieczna - powiedział przerażający głos
Mój głos.
Starałam się omijać czarne chmury, lecz wpadłam w trzy. Ogromnie bolało. Chyba złamałam sobie trzy kolejne kości.
Nie mogłam utrzymać równowagi, więc spadłam na metalowy pręt.
Cholera.
Krzyknęłam z bólu. Pręt przeszył mi łydkę.
Obudź się, błagam Jesy, obudź się! - ale co mi to da? I tak już w rzeczywistości mam tą ranę.
Nic z tego, haha - ten przerażający śmiech
Mnie...
Nagle jakaś osoba do mnie podeszła. Wyglądała tak samo jak ja, tylko miała całe czarne oczy.
O matko. To ja po przemianie.
W ręce miałam pistolet.
To nie dorzeczne. Jak ja miałabym zabić siebie?
Niestety postać przede mną już we mnie celowała, trzymała za spust.
NIECH MNIE KTOŚ OBUDZI! BŁAGAM!
Nie mogłam uciec. Miałam złamaną nogę, ręce i żebro, no cholera
Usłyszałam strzał.
Kolejne zaklęcia (;
Słowa Liama mniej więcej można zrozumieć jako "Zniż się temperaturo, wróć do normy"
N xoxo
-------------------------------------
Hej!
Trochę długi ten bonus, ale się cieszcie, haha
Nadia stwierdziła, żeby trzymać Was w napięciu, więc jej posłuchałam i sen jest na samym końcu
Mam nadzieję, że będziecie komentować, bardzo nam na tym zależy :)
Kocham Was, pa :)
to jest świetne! Dopiero co zajrzałam na tego bloga i nie żałuję. :D Bardzo podoba mi się ta historia i na pewno będę stałą czytelniczką ; ) :* <3
OdpowiedzUsuńWow! Długi rozdział, ale cholernie ciekawy! :)
OdpowiedzUsuńMatko co się dzieje Jesy?! O.O
Przecież ona musi żyć!!
Dodawajcie jak najszybciej nexta bo nie wytrzymam w tej niewiedzy!!!
Wszystko zaczyna się bardzo ciekawie ;*
Weny xxx
Ale długi rozdział *.*
OdpowiedzUsuńBoże co z Jesy...???
To fanfiction zapowiada się bardzo ciekawie !! :D
Dawajcie mi kolejny rozdział! :*
Weny xoxox
Super wymyśliłyście z zaklęciami i ich tłumaczeniem, naprawdę, genialnie :)
OdpowiedzUsuńWoah, się opisałyście do tego rozdziału <3
Boże co się stanie?!
Co będzie z Jesy??
czekam x
Przez przypadek znalazłam tego bloga i muszę przyznać, że się cholernie wciągnęłam! :3
OdpowiedzUsuńMatko jakie to ciekawe xoxo bogowie? proszę bardzo! magia? też coś! zaklęcia i tłumaczenia? tylko tutaj! :D
Kocham to!!!!
Nawet w sposobie jaki piszecie do nas notki pod rozdziałem można stwierdzić, że jesteście bardzo miłe i zakręcone pozytywnie (albo fangirl, szczegolnie Nadii przy notce o 1000 wejściach ;DD)
Dodajcie szybko rozdział <3 <3
Przez przypadek znalazłam tego bloga i muszę przyznać, że się cholernie wciągnęłam! :3
OdpowiedzUsuńMatko jakie to ciekawe xoxo bogowie? proszę bardzo! magia? też coś! zaklęcia i tłumaczenia? tylko tutaj! :D
Kocham to!!!!
Nawet w sposobie jaki piszecie do nas notki pod rozdziałem można stwierdzić, że jesteście bardzo miłe i zakręcone pozytywnie (albo fangirl, szczegolnie Nadii przy notce o 1000 wejściach ;DD)
Dodajcie szybko rozdział <3 <3
o mój boże
OdpowiedzUsuń!!!!!
skxjbakdbc
jakie to długie *.*
uwielbiam was i to ff!!!
Czekam na nexta xxx
O boże o której będzie rozdział?? Kocham to!!! Kocham Was za Pisanie tak Genialnego ff <3 <3
OdpowiedzUsuńPostaram się dodać jak najszybciej rozdział. Znowu jestem u babci i mi net nie łapie na kompie, ale dla was wszystko :*
Usuń